dwa.



          Robiło się coraz później, a ja wciąż chodziłam po mieście bez większego celu. Nie mogłam wrócić do domu. Pijany i rozzłoszczony Dan nie dopuściłby do tego, abym zaznała spokoju w miękkiej pościeli mojego łóżka śniąc o rzeczach najlepszych i tych lepszych od najlepszych. Za dobrze go znałam. Od zawsze miał manię na punkcie interesów, w które oczywiście mógłby mnie wkręcić, a jeśli jego plany nie wiodły się, nie trudno zgadnąć, na kim wyżywał się najbardziej. No właśnie… Czasem żałowałam, że tak potoczyło się moje życie. Teraz też nadszedł ten moment, kiedy zastanawiałam się, czy dzielenie go z Danem jest dobrym pomysłem. Co prawda, dużo mu zawdzięczam. Gdyby nie on, pewnie żyłabym na ulicy i spała na przystankach lub w jakiś kartonach przy slumsach, o ile w ogóle nadal bym żyła. Ale czy warto być z kimś z poczucia wdzięczności? Nie wiem czy go kocham. Wiem, że kochałam. Chociaż podobno, prawdziwa miłość nie przemija.
          Znalazłam się w parku. Miałam tam, w zaroślach swoją tajną miejscówkę, którą znalazłam już, jako mała dziewczynka. Można by rzec, że to miejsce dojrzewało razem ze mną. Z wiekiem czasu powstawał tam jeszcze większy gąszcz, a kawałek pustego trawnika, z koca lub bluzy rzuconej na jego zieloną powierzchnie, awansował na ławkę przeniesioną z pobliskiej alejki, wieczorem. Sprawiło mi to nie lada trudność, ale opłacało się. To mój drugi dom. Ucieczka od problemów. I choć ostatnio bywałam w moim „sacrum” coraz rzadziej, zawsze do niego wracałam. Czułam się w nim bezpiecznie, lecz dziś nie do końca.
          Miałam już schylić się do wysokości najniżej osadzonych gałęzi, kiedy usłyszałam gdzieś tam, w głębi niepokojący szmer. Ktoś musiał zająć moją miejscówkę, ale jak to możliwe? Może po prostu była to jakaś wiewiórka, ptak, lub inne zwierze? Postanowiłam jednak zajrzeć do środka. Schyliłam się i szłam tak parę metrów w głąb mojej kryjówki, do momentu, aż z powrotem mogłam wyprostować plecy. Na ławce siedział chłopak z granatową teczką pełną kartek, na których z pewnością, przed moim przyjściem, musiał coś bazgrać. W dłoni trzymał ołówek, ale już za chwilę odłożył go i zamknął teczkę. Był równie mocno przestraszony, co ja. Stałam i patrzyłam na niego jak wryta, o dziwo, nie podejmując próby ucieczki. Zastanawiałam się, skąd go kojarzę i w końcu uzmysłowiłam sobie, że był to ten sam chłopak, który przysiadł się do mnie na rynku. Serce zabiło mi mocniej, a tempo jego bicia sprawiało, że czułam, jakby zaraz miało zamiar wydostać się z klatki piersiowej, dostać nóg i uciec gdzieś daleko.
          - Śledzisz mnie? Co Ty ode mnie chcesz?- wypytywałam w totalnym amoku, ponieważ strach przed jego osobą potęgował z chwili na chwilę coraz bardziej. Co prawda nie wyglądał na seryjnego mordercę czy gwałciciela, a raczej na spokojnego chłoptasia, który nie dotknąłby mnie nawet palcem, ale bałam się. W końcu przedtem zachowywał się dziwnie, dlatego jednak postanowiłam niezwłocznie wrócić na bezpieczniejszy teren.
          - To Ty! Poczekaj, nie zrobię Ci krzywdy. – Podbiegł i chwycił mnie mocno za łokieć. Oddychając głęboko, spojrzałam w kierunku chłopaka. Musiał dostrzec, że miotał mną strach, ponieważ natychmiast puścił mą rękę i speszony odwrócił spojrzenie. – Przepraszam – szepnął.
          - Czego ode mnie chcesz? Dlaczego za mną łazisz? – Spytałam, nadal nie mogąc opanować nierównomiernego oddechu.
          - Ja za Tobą? – Zdziwił się. – Siedzę tu już dobrą godzinę, jestem tu prawie, co wieczór i jeśli ktoś za kimś ma łazić to raczej Ty za mną – odparł, a w jego głosie wyczuwałam większą pewność siebie niż przed chwilą.
          Znacznie mi ulżyło, gdy jednak motyw prześladowania został rozwiany.
          - To moje miejsce – burknęłam zniesmaczona.
          W pewnym sensie byłam trochę rozczarowana, ponieważ zawsze uważałam, że tylko ja odkryłam ten piękny skrawek ziemi, a tymczasem moja radość minęła, bo okazało się inaczej.
          -Twoje?- Roześmiał się.- A gdzie to jest napisane?
          Chłopak wyraźnie ze mnie kpił, ale nie mogłam sobie na to pozwolić. Wyciągnęłam z kieszeni scyzoryk. Może to dziwne, ale zawsze noszę go przy sobie i właściwie sama nie wiem, po co. Wystraszył się, widząc ostrze w mojej dłoni. Pewnie myślał, że chcę go okaleczyć, jednak ja wcale nie miałam tego w planach. Podeszłam do mojej ukochanej wierzby i zbliżyłam ostre narzędzie do pnia. Dokładnie, drukowanymi literami wyryłam swoje imię, pogładziłam drzewo dłonią i usiadłam na ławkę.
          - Tu jest to napisane.
          - Lilly – przeczytał napis na wierzbie. – Teraz wiem, jak masz na imię.
          - Myślę, że kopnął Cię niesamowity zaszczyt – rzuciłam z ironią, jednak to najwyraźniej nie zraziło chłopaka, bo już za chwilę usiadł obok i przyglądał się natrętnie mojej sylwetce.
          - Jestem Louis. – Wyciągnął dłoń w moim kierunku, a ja, jak przystało na kulturalnego człowieka, uścisnęłam ją.
           Zapadła cisza. Cisza, która z każdą sekundą stawała się coraz bardziej drażniąca i krępująca zarazem. Nie mieliśmy, o czym rozmawiać, lub po prostu żadne z nas nie wiedziało, co ma powiedzieć. Nic dziwnego, nie znamy się długo. Właściwie, nie znamy się wcale.
           Korzystając z okazji, że chłopak podobnie, jak na rynku, odpłynął gdzieś myślami, postanowiłam lepiej mu się przyjrzeć. Jednak, jakby wyczuł moje intencje, na złość, spojrzał w moim kierunku.
          - Przepraszam – odezwał się po krótkiej chwili.
          - Nie szkodzi. W sumie masz takie samo prawo do bycia tu, jak ja. – Uśmiechnęłam się lekko, a chłopak roześmiał się i pokręcił głową dając mi tym do zrozumienia, że chyba nie do końca o to mu chodziło.
          Wyglądał tak grzecznie. Grzecznie i elegancko. Brązowe, dłuższe włosy idealnie ułożone i nieco podniesione do góry, nadawały pazura jego niebiesko szarym łagodnym oczom. Błękitna koszula współgrała z czarnymi szelkami na jego ramionach, które przymocowane zostały do szarych spodni. Ewidentnie miał wyczucie stylu i z pewnością pieniądze. Czułam się przy nim, jak nędzna biedaczka. Przez te myśli, nie mogłam już dłużej patrzeć w jego kierunku, ale jednak mój wzrok nie dawał za wygraną. Przyglądałam się jego twarzy. Myślę, że z takim wizerunkiem mógłby swobodnie występować na okładkach czasopism. Biło od niego tyle uroku i takiej chłopięcej energii, jak kiedyś od Dana. Ale to odległe czasy. Wszystko uległo zmianie. Wszystko, włącznie z Danem.
          - Nie, nie za to. – Ze stanu zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka. Nadal był rozbawiony, a ja już sama nie wiedziałam, o co mu chodzi. Wcale nie kazał mi długo czekać na wyjaśnienia. – Za tą sytuację na rynku. Napadłem na Ciebie. Trochę niezręcznie wyszło. Zupełnie nie wiem, co we mnie wstąpiło. Za dużo nerwów – tłumaczył zawzięcie.
          - Fakt, to było dziwne.- Uśmiechnęłam się lekko. – W takim razie musiało Cię coś mocno wkurzyć. Ja nie potrafiłabym podejść tak po prostu do obcej osoby i zacząć rozmowy – rzuciłam bezmyślnie, czego chwilę potem pożałowałam. Wcale nie chciałam go urazić, a na takiego przez ułamek sekundy mi wyglądał. – Przepraszam – dodałam szybko.
          - Nie, to nic takiego. Pewnie na Twoim miejscu, pomyślałbym dokładnie tak samo. – Uśmiechnął się do mnie delikatnie, a za chwilę odwrócił spojrzenie i westchnął ciężko. – Straciłem kogoś, na kim bardzo mi zależało. W sumie, nie wiem czy była moja, ale robiłem wszystko żeby tak się stało. – Ponownie spojrzał w mym kierunku, lecz tym razem jego mimika była chłodna. Zdecydowanie lepiej wyglądał z uśmiechem na ustach. Nie wiedząc czemu, prosiłam w myślach, by porzucił wszelkie troski i wrócił do poprzedniego wizerunku. – Ale widocznie wszystko, nie zawsze oznacza wystarczająco dużo. Nie dla wszystkich.
          - Przykro mi – powiedziałam nieśmiało, mając świadomość, że moje słowa nic nie zmienią. Dziwiłam się, że jest skłonny do tak prywatnych wyznań. – Wiesz, czasem lepiej tak… - urwałam, nie mogąc dobrać wyrazów, które mogłyby uzasadnić początek zdania.
          - Być może – rzucił, a dosłownie za chwilę przewrócił oczami. Spojrzałam na niego pytająco. Za żadne skarby nie potrafiłam rozszyfrować jego zachowania, a przecież od zawsze uważałam się za ekspertkę w tej dziedzinie. – Znów to robię. – Roześmiał się, a ja, nadal nie wiedząc w czym sęk, odczułam ulgę, że uśmiech ponownie pojawił się na jego twarzy.
          - Co takiego?- spytałam.
          - Znów niepotrzebnie się żalę. Dobrze, że jesteś marną pocieszycielką, bo inaczej brnąłbym w ten temat i zanudziłbym Cię na śmierć. – Na jego twarzy kwitł coraz to bardziej promienny uśmiech, a ja mimo jego zgryźliwej uwagi, nie mogłam napatrzeć się na tę rozanieloną twarzyczkę.
          - Dzięki – odparłam lekko mrużąc oczy.
          - Nie bierz tego do siebie, jestem Ci za to wdzięczny – wytłumaczył i zerknął orientacyjnie na zegarek umieszczony na nadgarstku. – Już późno. Nie wracasz do domu? – spytał, zmieniając temat.
          Owszem, było późno. Nie ukrywam, że marzyłam o gorącej kąpieli i własnym wygodnym łóżku, ale nie mogłam jeszcze wracać. Nie w tę noc. Emocje jeszcze nie opadły. Dan jeszcze nie wytrzeźwiał. Nie mogę. Po prostu nie.
          - Nie, jeszcze nie. – Zmieszałam się nieco. – Czyżbyś chciał mnie stąd wygonić? – spytałam, starając się obrócić całą tę sytuację w żart.
           - Nawet tak nie myśl. – Komicznie wysunął w moim kierunku palec wskazujący i zmierzył rozbawionym spojrzeniem. – Muszę iść i pomyślałem, że może odprowadzę Cię do domu. Nie powinnaś wracać o tej porze sama – wytłumaczył i za chwilę zgodnie ze swoją wypowiedzią, podniósł się z ławki.
          - Spokojnie. Jestem dużą dziewczynką, dam sobie radę. – Starałam się zabrzmieć przekonująco. Tak naprawdę bałam się samotnych, nocnych wędrówek. W tym wszystkim ratował mnie jedynie fakt, że nie zamierzałam nigdzie się stąd ruszać.
          - Na pewno? – spytał, a ja pokiwałam twierdząco głową. – To do zobaczenia – pożegnał się i zbliżył w kierunku wyjścia.
          Nie wiedząc czemu, nie chciałam aby mnie opuszczał, ale przecież nie mogłam mu tego powiedzieć. Nie był dla mnie nikim bliskim, więc dlaczego miałby ślęczeć tu ze mną całą noc?
          Właśnie schylał się i postawił krok ku wyjściu, gdy nagle powtórnie przybrał wyprostowaną pozę, odwrócił się i spojrzał w moim kierunku.
          - Lilly? – W jego głosie wyczułam nutkę niepewności.
          - Tak? – Chłopak podszedł bliżej i kucnął tuż przy moich kolanach nadal filtrując mnie wzrokiem.
          - Może nie powinienem pytać… - Zamyślił się przez chwilę. – Wszystko w porządku?
          Nie, wcale nie było w porządku. Żyję w toksycznym związku, mój chłopak traktuje mnie przedmiotowo, a ja nie umiem z nim skończyć. I co mam powiedzieć osobie, którą znałam dzień i to jedynie z imienia? Czy to nie dziwne, że w ogóle mnie o to spytał?
          - W porządku. – Starałam się być przekonująca.
          Louis kiwnął głową, jakby zrozumiał, że po prostu nie mam ochoty o tym mówić. Podniósł się i wygładził materiał spodni.
          - Więc do zobaczenia – pożegnał się i wcale nie czekając na moją odpowiedź, po prostu zniknął.
          Gdy tylko mnie opuścił, rozpoczęłam głęboką analizę jego osobowości. Był grzeczny. Był ułożony. Był przystojny, choć nie w moim stylu. Miał maniery. A do tego zachowywał się wyjątkowo dziwnie, w taki sposób, którego nie potrafiłam dokładnie uzasadnić słowami. Często odpływał gdzieś myślami, zachowywał się tak, jakbym, co najmniej awansowała na jego najlepszą przyjaciółkę, czuł swobodę w moim towarzystwie, a słowa, jakimi się posługiwał były grzeczne i idealnie dopasowane do całokształtu jego osoby. Mimo tego, w pewien sposób przyciągał mnie do siebie niczym duży, silny magnes. Łaknęłam poznania go, lecz na dobrą sprawę miałam świadomość, że więcej go nie spotkam. Pierwszy raz w życiu trafiłam na tak intrygującą osobę.


          Dochodziła godzina piąta. Długo wahałam się czy nadal siedzieć bezczynnie w parku, czy może wrócić już do domu. W końcu jednak wybrałam tę drugą opcję.
          Powietrze o tak wczesnej porze było rześkie i chłodne, a rosa osadzona na trawie, lekko zwilżyła moje trampki. Co prawda wcale nie było mi za ciepło, ale przez tę całą noc zdążyłam przyzwyczaić się do niskiej temperatury. Zmęczenie spowodowane brakiem snu coraz bardziej dawało mi się we znaki, a z każdą kolejną minutą przerażał mnie fakt, że, w ramach odpoczynku, nie zamknę oczu nawet na chwilę, bowiem czekała mnie rozmowa z Danem, a później praca. Najchętniej zrobiłabym sobie dzień wolny, odcięłabym się od świata i zatopiła w cieple pościeli, ale Dan mi na to nie pozwoli. Na pewno nie.
          Ulice o tej porze powoli rozpoczynały nowy dzień. Liczba samochodów i przechodniów stopniowo wzrastała, co nawet mnie cieszyło, ponieważ przy totalnym pustkowiu, w mojej głowie rysują się czarne scenariusze związane z porwaniami, napadami, gwałtem lub morderstwem. W zasadzie nie wiem, dlaczego atakują mnie takie myśli. Moje miasto jest nieduże, praktycznie każdy mnie zna i podejrzewam, że z mianem „dziewczyny Dana”, nikt by mnie nie ruszył.
          Dan nie cieszył się dobrą opinią wśród ludzi. U niektórych budził postrach, u innych z kolei obrzydzenie, a małolaci podchodzili do niego z wielkim szacunkiem i traktowali go jak Boga. Jemu to odpowiadało. Lubił zgrywać twardziela. Takiego w gangsterskim stylu. Tylko czy naprawdę taki był? Znałam go nad wyraz dobrze. Nie był groźny, choć czasami mogłoby się tak zdawać. I może nie posiadał duszy romantyka, nie przytulał mnie na dobranoc, nie całował na dzień dobry i nie zawsze okazywał swoje uczucia, tak jak powinien, jednak był to mój Dan, mój chłopak.



          Byłam już około dwustu metrów od domu, gdy nagle poczułam mocny uścisk na swoim ramieniu. Przestraszyłam się i zaklinałam w myślach swoje poprzednie wywody o czarnych scenariuszach. Czyżbym wykrakała sobie niebezpieczeństwo? Ktoś szarpnął mną i wprowadził w opustoszałą alejkę, a uścisk poluźnił się dopiero wtedy, gdy stałam oparta plecami o mur jednego z budynków okalających tę drogę.
          - Lilly. – Usłyszałam swoje imię i natychmiast skierowałam przerażony wzrok na tajemniczą osobę. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać.
          Wysoki, szczupły mężczyzna ze śniadą i zniszczoną cerą patrzył na mnie tymi swoimi brązowymi, zamglonymi oczami, a na jego twarzy malował się coraz większy uśmiech zakończony głębokimi dołeczkami w policzkach.
          - Rany… Chris. – Odetchnęłam z ulgą, a za chwilę zaśmiałam się nerwowo. – Przestraszyłeś mnie. – Zadałam mu delikatnego kuksańca w ramię.
          Chris był dobrym znajomym mojego chłopaka. W zasadzie niewiele o nim wiedziałam, choć niegdyś był bardzo częstym gościem w naszym mieszkaniu.
          Chris miał to do siebie, że pojawiał się znienacka i w najmniej oczekiwanych momentach. Miałam wrażenie, że takie skradanie się przynosiło mu pewnego rodzaju satysfakcję, a fakt, że musiał się ukrywać był jedynie do tego przykrywką.
          - Mam coś dla Ciebie – oznajmił z dumą i wygrzebał z kieszeni spodni złożoną na pół kopertę.
          Wiedziałam, co jest w środku, ale i tak rozłożyłam tę paczuszkę i zerknęłam do jej wnętrza.
          - Mefedron – rzucił, z coraz bardziej poszerzającym się uśmiechem. – Dobry towar, lepszego nie znajdziecie.
          - Wierzę Ci – odparłam krótko i schowałam kopertę w biustonosz, a gdy ponownie spojrzałam w kierunku chłopaka – jego już nie było. Jak to możliwe?




Hej wszystkim!


Na początku chciałam Wam bardzo serdecznie podziękować za komentarze pod rozdziałem pierwszym! Jest mi naprawdę niezmiernie miło!


Z tego rozdziału nie jestem za specjalnie zadowolona. Jest długi i dosyć nudny, ale musiałam jakoś wprowadzić Louisa. Same początki historii zawsze są dla mnie trudne, a dodatkowo jak czytam Wasze opowiadania to coraz bardziej jestem wściekła na swoje, bo po prostu zazdroszczę! 


Ok, to chyba na tyle. 
Zapraszam do komentowania rozdziału, głosowania w ankiecie i obserwacji bloga.

Miłego dnia!


13 komentarzy:

  1. Witaj! :)
    Bardzo ucieszyłam się, że poinformowałaś mnie o nowym rozdziale. Nawet wczoraj myślałam o tym opowiadaniu i sprawdzałam czy jest coś nowego. Także dzień stał się o wiele piękniejszy bo jest już drugi rozdział! :)
    Nie rozumiem jak ta treść może być dla Ciebie nudna.. Bardzo mi się spodobał ten rozdział, gdyż poznaliśmy nieco główną bohaterkę i Louis'a.
    Wszystko ciekawie opisujesz i stwierdzam, że uwielbiam Twoje opisy! Są naprawdę cudowne i takie hmm.. normalne, prawdziwe? Używasz prostych słów, przez co łatwo zrozumieć to co chcesz nam przekazać. Twoja interpunkcja jest jak nabardziej na plus i szczerze Ci tego zazdroszczę, bo u mnie to trochę leży.
    Polubiłam Lilly. Naprawdę ma świetny charakter i to mi się w niej podoba. Oprócz tego jest bardzo ładna. Szkoda mi jej, że musi nocować gdzieś w krzakach, bo jej chłopak to idiota. Ha! Wiedziałam, że go nie kocha! To okropny toksyczny związek, który mam nadzieję jak najszybciej się zakończy i bez zbędnych kłótni, czy czegoś gorszego. Zauważyłam, że dobrze dogaduje się z Lou, co również mnie cieszy. Ma też fajne odzywki i ogólnie jak dla mnie jest bardzo sympatyczna.
    Louis jest po prostu rewelacyjny! Bardzo podobało mi się jego przekomarzanie się z Lilly, że niby zajął jej miejsce. Bywa często jak dla mnie.. dziwny? Potrafi zażartować, a zaraz jego nastrój się zmienia i jest smutny oraz zamyślony. Przykro mi, że stracił pewnie ważną dla niego osobę. To jak zachował się na końcu było urocze. Chyba nawet bardziej przejął się nią niż jej obecny chłopak. Tomlinson jest bardzo pozytywny i troskliwy.
    Uważam, że oboje do siebie pasują i kibicuję im z całego serca!
    Ostatni fragment lekko mnie zaniepokoił. Ten cały C :)ris jest dosyć dziwny i jeszcze coś podał dziewczynie, co z pewnością nie jest dobre ani legalne. Mam nadzieję, że nie będzie się tu zbyt często pojawiał.
    Ogólnie rozdział świetny i oby tak dalej. Jest naprawdę dobrze, choć to dopiero początek. Czekam już z niecierpliwością na trójeczkę, która mam nadzieję pojawi się szybciutko :)
    Bardzo mi przykro z powodu Twojej choroby. Naprawdę aż nie wiem co mam napisać.. Trzymam za Ciebie kciuki, abyś jak najszybciej wróciła do zdrowia i żeby operacja się powiodła.
    Przesyłam uściski i pozdrowienia,
    @xAgata_Sz . xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Często tutaj zaglądałam, sprawdzając czy coś może dodałaś. Zaciekawiłaś mnie tym opowiadaniem strasznie i ucieszyłam się, że znów coś dodałaś. Ta historia jest inna od tych wszystkich, które czytam i może dlatego tak bardzo chce ja pochłaniać :)
    Dan wciąż jest dla mnie osobą, do której nie potrafię się przekonać. Pomimo tego, że Lilly zawdzięcza mi dach nad głową, schronienie, jakoś nie jestem za tym, żeby ciągnęła ten związek. Owszem, rozumiem, że zerwanie będzie liczyło się z utratą domu, ale to w jaki sposób ja traktuje. O tak, pamiętam dokładnie poprzedni rozdział.
    Polubiłam Lilly i nie chcę, żeby tak cierpiała przez osobę, która dla niej jest ważna. Wydaje mi się jakby on nie wiedział, jaki skarb trzyma przy sobie. Podziwiam ja za to jaka jest silna.
    Spotkanie z Louisem było ciekawe. Dlaczego nie skorzystała z okazji i nie powiedziała mu co ja dręczy? Może właśnie takie otworzenie się przed nieznajomą osobą, by pomogło. Lou nie wydaje się być facetem, który spojrzałby na nią krzywo i skrytykował. Mam nadzieję, że ta dwója spotka się znów za niedługo.

    Przeczytałam też notkę od Ciebie i na prawdę nie wiem co mam powiedzieć. Jest mi przykro z powodu Twojej choroby, ale trzymam bardzo mocno kciuki. Liczę, że wszystko się powiedzie i szybciutko powrócisz do zdrowia! Tego Ci życzę z całego serca, kochana!

    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj kochana :)
    Rozdział jak zwykle świetny. Yh ja myślałam, że on juz nie wróci do tego psychola, no ale rzeczywiście gdzie ma mieszkać.
    Całą noc spędziła w parku. Ciężka sprawa. Nadal nie wiemy o niej wiele . Biorąc pod uwagę tego gościa co dał jej narkotyki. Nie wiem czym ona poza śpiewaniem i graniem się zajmuje. Nie wiadomo w co ten jej "chłopak" o ile można go tak nazwać, ją jeszcze wpakował.
    Ym ciekawi mnie ten chłopak z parku. Drugie spotkanie już. Wyjaśnił swoje dziwne zachowanie. Kogoś stracił. Jakąś kobietę którą kochał. A może połączy go coś teraz z naszą bohaterką? Jestem pewna, że się jeszcze spotkają :)
    Yh podsumowując - Nienawidzę Dana. Koniec.
    Czekam do następnego. z niecierpliwością.
    Pozdrawiam
    Marzycielka

    Ps. Nie śpiesz się z komentarzami najważniejsze, że czytasz, a i tak zdrowie najważniejsze niż to...
    Mam nadzieję, że operacja się uda. I zdrowia życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początku chciałabym życzyć Ci mnóstwo zdrowia. Choroba to paskudna rzecz i niestety doświadczyłam jej niedawno, dlatego moje myśli są z tobą. Dbaj o siebie w tym czasie, moja mała prośba <3
    Odnośnie rozdziału nie jest nudny. Sama rozmowa Lilly z Lou była dosyć ciekawa. Podobał mi się pomysł wyrycia imienia głównej bohaterki na drzewie, dzięki czemu Lou mógł się dowiedzieć jak się zwie. Podawanie sobie ręki jest przereklamowane, nie uważasz?
    Za dużo się przepraszali, co było po części słodkie, ale też i wkurzające! Kurczę, chłopaka rzuciła laska? Co z nią?
    Toksyczne związki - uwielbiam je! Są takie ciekawe, interesujące. Nie ma tej całej sztucznej otoczki "kocham Cię na zawsze, zrobię Ci śniadanko". Jest strach, ekscytacja, uzależnienie i potężne uczucie postrzegane z początku jako miłość.
    Mimo, iż Chrisa było mało, mam nadzieję, że jego postać pojawi się częściej. Mam przeczucie, że będzie dobryy!
    Jeszcze raz, mnóstwo zdrowia! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętasz, jak pisałam kiedyś na tamtym blogu, że chciałabym przeczytać o Trójkąciku Harry+Zayn+Elizabeth=dziki seks w krzakach? pewnie nie...tak czy owak, teraz chciałabym zobaczyć Lily i Louisa w takiej akcji :P Wiem, ja i moja chora wyobraźnia, ale co poradzisz!
    Tak poważnie, to czytając ten rozdział porównałam siebie do Lily. Ja też nie jestem typem romantyczki. nie zależy mi na tym, zeby chłopak kupował mi kwiaty z byle jakiej okazji czy zabierał do restauracji i takie tam...Ale chyba nie potrafiłabym być z kimś, kto oprócz tego, ze nie powie ci tego cholernego "kocham Cie" po którym jest nam tak miło, mimo że to tak popularny tekst to jeszcze naubliża i i traktuje przedmiotowo. Naprawdę zazdroszczę jej, bo ja bym go chyba dawno już zostawiła. tylko to tak łatwo powiedzieć, skoro jedynym miejscem w które można pójść jest ławka w jakimś zagajniku. Szczerze mówiąc okropnie mi żal Lily i mam wielką nadzieję, że uwolni się w końcu od swojego chłopaka. No bo proszę was...Jak można bać się wrócić do domu, bo on może być jeszcze pijany i wywinąć jakiś numer? Masakra...
    A co do Louisa, to ciekawy facet. ciekawi mnie, kogo stracił, że od razu tak posmutniał na te myśl. pewnie dziewczynę (albo chłopaka, może w tym opowiadaniu będzie homo?Niezła faza... :P).Moim zdaniem jest takim ułożonym, troskliwym i otwartym chłopaczkiem. I gadatliwym, może nawet za bardzo. Od razu otworzył się przed Lily i wyznał jej co mu leży na sercu. Spodobał mi się, chociaż nie wiem, czemu bo mi zazwyczaj podobają się źli chłopcy. Ale może to dlatego, że w tym opowiadaniu złym chłopcem jest Dan a jego nie cierpię i właśnie chodzi mi po głowie, jak rozgniatam go butem (I ta krew tryskająca na wszystkie strony Mhmmm)...Po raz kolejny powtórzę: ja i moja chora wyobraźnia...:)
    tak czy owak czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że jednak zdrówko dopisze (przeczytałam ostatni akapit pod postem) naprawdę może nie powinnam tego pisać, ale jestem w jakiś sposób zżyta z niektórymi blogerkami i jeśli któraś ma problem, zwłaszcza taki, to ja w jakiś sposób też to przeżywam. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale tak się właśnie dzieję, wiec ślę sto całusów :* (Może zdrowotnie nic nie zdziałają, ale niech chociaż nastrój poprawią, to już coś!) ściskam :*
    Sekretna

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej kochana!:)
    Dziś wyjątkowo zacznę od końca czyli od tego, co napisałaś pod rozdziałem. Zabraniam Ci czegokolwiek zazdrościć! Kochana, piszesz świetnie! Zaczełaś mega oryginalną historię, masz doskonałe pomysły i umiesz barwnie ubrać w słowa wszystko, co chcesz przekazać. ten rozdział był długi? Głupota! Zdecydowanie za krótki. Przez tekst się płynie, a nie brnie, więc nawet jakby tu 15 stron było to czytanie byłoby czystą przyjemnością.

    No! Ale koniec tych pochwał, przejdźmy do treści:D
    Bardzo zgrabnie wplątałaś w treść Louisa. I w sumie cieszę się, że to właśnie on jest postacią w Twoim opowiadaniu, bo całego One Direction wydaje mi się być najprzystojniejszy. Wszędzie tylko Harry i Harry, a tu Louis i według mnie git,:D Zaobserwowałam na tej ławce takie zderzenie się dwóch światów. Ona- biedna muzyczka z popranym chłopakiem i szarym życiem, a on z tego, co wynika z jej obserwacji - bogaty, ułożony, grzeczny chłopak. To takie kompletne przeciwieństwa, a jednak oboje niesieni chęcią przemyślenia swoich spraw, usiadają na jednej ławce i łapią kontakt. W sumie to jest... romantyczne. Taka ponadczasowa ławka, a spotkanie mimo że banalne i zwykłe, to jednak ma w sobie coś niesamowitego. Kurde, chyba się jakaś artystyczna dusza we mnie urodziła albo pora spać, bo wzruszyłam się ;D Bardzo podobał mi się ten rozdział!

    Co do tego Dana... W pewnym sensie rozumiem dlaczego jest do niego przywiązana. Uratował ją od ulicy, dał dach nad głową i na pewno jest w nim coś dobrego skoro Lilly go kiedyś pokochała. Ale jak sama zauważyła to uczucie się wypaliło już dawno temu, a najlepszą oznaką tego jest to jego beznadziejne zachowanie. Poza tym żyłka by mu chyba w dupie nie pękła jakby się czasem o nią postarał, zawalczył, pocałował na dzień dobry, albo zrobił kawę na rozbudzenie przed praca. Jeśli nie chce mu się starać to znaczy, że nie tylko z jej strony uczucie się wypaliło, ale z jego również, albo głównie. I szczerze powiedziawszy obawiam się tego człowieka. Chce kreować się na jakiegoś taniego gangstera, ale kto wie do czego jest zdolny się posunąc? Obawiam się, że kiedyś uderzy Lilly albo zrobi jej coś innego. Pewnie z tej koszmarnej sytuacji pomoże jej wyjść Louis, ale nie będę wybiega w przyszłość;D

    W każdym razie czekam na kolejny rozdział i nie wątp w swoje zdolności!:)
    Ściskam i pozdrawiam;)
    A gdy znajdziesz wolną chwilę to zapraszam na kolejny rozdział do mnie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero teraz przeczytałam informację małym druczkiem. Kochana, jestem z Tobą!:) Życzę Ci ogromnie dużo zdrówka i oczywiści rozumiem, że możesz mieć poślizgi z opublikowaniem czy komentowaniem. To nie jest najwżniejsze, to tylko blog. Trzymaj się!:)

      Usuń
  7. Kochana, zanim zacznę się rozwodzić nad tym rozdziałem, chciałabym Ci powiedzieć, że bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki, jeśli chodzi o Twoje zdrowie. Nie musisz się przejmować, że czasem po prostu czegoś nie przeczytasz czy nie skomentujesz - zdrowie jest najważniejsze i mam nadzieję, że wszystko będzie niedługo już w porządku.
    Ja tam nie uważam, by rozdział był nudny. Wiadomo, że są to początkowe rozdziały, trzeba czytelnika nieco wprowadzić w fabułę, ale przecież inną drogą się nie da, a Tobie idzie bardzo dobrze. Louis wydaje się być naprawdę sympatyczną osobą, taką z nutką tajemnicy. Napomknął coś o stracie bliskiej mu osoby, ale do końca nie wiadomo, czy ona umarła, czy po prostu go zostawiła. Zapewne dowiemy się wszystkiego już niebawem. Z początku Lilly nie pałała do niego szczególną życzliwością, ale z rozwojem rozmowy powoli się do niego przekonała, zresztą jej myśli mówią same za siebie. Mam nadzieję, że będą się teraz częściej spotykali, a między nimi zawiąże się mocna nić przyjaźni.
    Moim zdaniem, dziewczyna powinna jak najszybciej uwolnić się od Dana i posłać go do diabła. Nie może pozwolić się tak traktować, bo później może być już tylko gorzej. Takie osoby się po prostu nie zmieniają i jakoś nie widzę, by Dan należał do wyjątków. Jest jeszcze postać tajemniczego Chrisa, który pojawił się tak naprawdę znikąd, wręczając coś dziewczynie. Zaczyna się coś dziać!
    Kochana, rozdział jest wspaniały, nie masz się czym przejmować, świetnie piszesz. Dużo weny Ci życzę, ale przede wszystkim zdrowia. Trzymaj się ciepło, buziaki <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałam zły humor przez nieudany związek, przez co przechodziłam lekkie załamanie, a niektórzy mają gorzej… Kochana, życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia i wszystkiego dobrego! Trzymam za Ciebie mocno kciuki! :*
    Muszę przyznać, że dzięki Tobie polubiłam opowiadania, w których to Louis odgrywa główną rolę- wcześniej jakoś nie umiałam trafić na dobre i ciekawe, zresztą w historiach głównie występuje Harry, albo Zayn… A tutaj mamy Louisa, który mi się szalenie podoba! Jest taki tajemniczy i zagadkowy- w jednej chwili jest rzucającym śmieszne riposty i żartującym chłopakiem, a w drugiej smutny i taki zamyślony. Jest dziwny i intrygujący i do tego wyraźnie lubi się zwierzać, choć nie ze wszystkiego. Jest kompletnym przeciwieństwem Lilly- cichy, grzeczny, ułożony i… Bogaty. Podobno przeciwieństwa się przyciągają, więc nie mam nic przeciwko, żeby dziewczyna zostawiła swojego obecnego chłopaka. Rozumiem, że jest do niego przywiązana, w końcu kiedy go potrzebowała, Dan był. Jednak jest to naprawdę toksyczny związek i Lilly nie powinna w niego brnąć. Uczucia wygasły, a przynajmniej z jej strony. Nie jestem do końca pewna, jak to było od początku z nim- czy on ją naprawdę kochał? Czy taki facet jest zdolny do miłości? Traktuje dziewczynę jak rzecz, nawet nie osobę. Każdemu należy się choć odrobina ciepła i uczucia, bez wyjątków! Jestem przerażona myślą, jak Dan zareaguje na powrót dziewczyny… Mam nadzieję, że nic jej nie zrobi, bo inaczej ja go znajdę!
    Zaintrygowała mnie też postać Chrisa i od razu nasunęło mi się bardzo ważne i istotne pytanie- czy Lilly bierze? Mam nadzieję, że nie, a te narkotyki to tylko dla Dana! W sumie nie wyobrażam sobie, żeby postrach ulicy nie brał, ale oby nie wciągnął w to dziewczynę!
    Nie uważam, żeby rozdział był nudny! Ba, nawet nie uważam, żeby był długi! Naprawdę dobrze piszesz, historia jest niesamowicie oryginalna, tworzysz świetne opisy, dzięki czemu po prostu pochłaniam całość i chcę więcej! Owszem, początki są trudne, ale Tobie bardzo dobrze idzie! Twoje opowiadanie jest genialne i to ja zazdroszczę Tobie! :*
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa zdrowia i wytrwałości! Blog nie jest najważniejszy, tylko Twoje zdrowie. Trzymaj się cieplutko! :*
    Całuski! :***

    OdpowiedzUsuń
  9. Zacznę może od rozdziału...
    Moim zdaniem Lilly powinna zostawić Dan'a i już. Wiem, że może to tylko się wydawać takie proste, ale o wiele lepiej by się jej żyło. Pomógł jej, to prawda, ale nie może być do niego przywiązana całe życie. Powinna sama stanąć na nogi, żeby nie mieszkać na ulicy. Boję się, że Dan byłby zdolny coś zrobić swojej dziewczynie... Ale oby tak nie było. I jest Louis! Taki ułożony, bogaty, a ona biedna... Każdy powiedziałby że za nic nie pasują do siebie, a ja mam nadzieję, że zostaną przyjaciółmi lub nawet kimś więcej...
    A teraz co d twojej notki... nie powinnaś być zazdrosna, bo sama świetnie piszesz! Pamiętaj o tym ;)
    A teraz twoja choroba... Nie wiem kompletnie co napisać, bo jak to przeczytałam to był szok. Życzę ci żeby wszystko było dobrze i żebyś wyzdrowiała, bo to jest najważniejsze.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział genialny :*
    Postać Luisa zaczyna mnie intrygować. Jest tak niezwykła. Jest takim poukładanym chłopakiem a za razem można odkryć w nim nutkę szaleństwa? Nie wiem jak to określić. Po prostu jest postacią która przyciąga do siebie uwagę.Jestem również ciekawa jego historii z tą dziewczyną.Uchyliłaś nam taki rąbek tajemnicy który ewidentnie zachęca odkrycia całości . Mam nadzieje że kiedyś ta historia zostanie nam upubliczniona.To ze rysuje też dodaje mu u mnie wielki plus. Wrażliwość u mężczyzn w dzisiejszych czasach jest naprawdę rzadkością, Wszyscy teraz chcą być jakimiś wielkimi panami. Tak jak w tym opowiadaniu Dan. Którego szczerze mówiąc nienawidzę.Jeszcze te jego szemrane interesy.On skończy źle.... Jestem tego pewna. I szczerze mówiąc ? Życzę mu jak najgorzej takiemu bydlakowi za wszystko się należy.... Niech zdycha ...
    Odnoście Lilly .Niech ona w końcu wyrwie się z tego toksycznego związku,który ewidentnie ją wykańcza. Ona sama stwierdziła że już go nie kocha i jest z nim z wdzięczności. A chyba z tego powodu nie warto się męczyć. Musiała spędzić przez tego idiotę cała noc na dworze. Przecież jej mogło się coś stać. Podziwiam ją że miała tyle odwagi. Teraz tylko musi zebrać siły i wyswobodzić się od Dana.Wiem że da rade. Przecież jeśli z nim będzie nigdy nie osiągnie szczęścia. Zawsze będzie się go bała. Będzie żyła na jego dyktando. .Ona ma prawdo do godnego życia. Przecież władze nad naszym życiem podobno mamy my sami. Wiec niech ona z niej korzysta..
    Ogólnie ta historia jest naprawdę ....Jak by to określić....Życiowa. Pokazuje życie dziewczyny która tak naprawdę mogła być jedną z nas. Nie jest sztuczna, sztampowa . Jest taka prawdziwa . Masz kobieto talent :* Wiesz co ? W ogóle kochana się nie doceniasz.Nawet nie wiesz jaki posiadasz dar. Każdy twój rozdział czyta się z wielką lekkością. Piszesz tak finezyjnie. Potrafisz przekazać nam uczucia bohaterów. Emocje jakie nimi targają przenosisz na nas ,czytelników.Kochana uwierz w końcu w siebie. I przestań tak narzekać. Nie marudź tylko pisz dalej :*
    Odnoście twojej choroby. No co mogę powiedzieć? Trzymaj się:* My wszyscy jesteśmy z tobą.Nie poddawaj się:*Walcz :*
    Życzę ci mnóstwo siły,wytrwałości, więcej wiary w siebie :* No i oczywiście nieskończonej weny :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej :)
    Już na sam początek - Wow. Chciałabym umieć pisać tak idealne opisy, jak Ty :c Czytałam je z szeroko otwartymi oczami, ponieważ byłam tak zachwycona. Nie są jakoś specjalnie długie i nudne tylko konkretne i pozwalające zobaczyć to, co Ty widzisz oczami swojej duszy :) Tak bardzo się cieszę, że tu trafiłam ^^ Nie powiem Ci dlaczego, ale lubię takie postacie jak Dan :) Nie wydaje się być on jakimś nadzwyczaj złym człowiekiem :P Co prawda pije i bywa agresywny, ale, jak wspominała główna bohaterka, umie być pomocny. Rozumiem, że męczy się w tym związku. Co do Louisa, to nie wiem. Nie przypadł mi do gustu ten typek. Wiem, że jest kluczowym bohaterem tego opowiadania i będzie się pojawiał co chwila, ale jakoś to zniosę :D Lily wydaje się być rozsądna :) Potrafi wszystko dokładnie przemyśleć, przez co, mam nadzieję, nie będzie ładowała się za często w jakieś, za przeproszeniem, gówna.
    Bardzo podoba mi się Twój szablon :) Byłam wniebowzięta motywem tła rozdziału wyglądającego jak kartka zeszytu w kratkę :D Cudowny, naprawdę :)

    Czekam na c.d :* Obserwuję ♥

    PS. Poryczałam się czytając notkę od Ciebie napisaną drobnym druczkiem. To straszne, tak bardzo Ci współczuję :( Niczym się nie przejmuj, najważniejsza dla Ciebie powinnaś być Ty sama i Twoje zdrowie :/ Trzymam za Ciebie kciuki! <3

    tkwi-w-ciszy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Może i mało się dzieje, ale rozdział na pewno nie jest nudny. A każdy kto pisze opowiadania, wie jak czasami ciężko wprowadzić kolejnego bohatera do historii.
    Jak kiedyś Ci wspominałam, nie przepadam za One Direction, jednak poczułam miłe zaskoczenie i może nawet ulgę, gdy dowiedziałam się, że to właśnie Louis będzie tym chłopakiem z boybandu. Szczerze, od Harryego to tylko Niall bardziej mnie irytuje, ale powracając do rozdziału.
    Widać, że Lilly wiele zawdzięcza Danowi, ale sama się zastanawia, czy to co czuje jest miłością. W tym rozdziale inaczej widziałam postać Dana. Przemyślenia Lilly na jego temat dały mi trochę do myślenia. Możliwe, że on nie jest złym człowiekiem. Gdyby odstawił alkohol, może było by lepiej. Jednak teraz zrozumiałam, że ma po prostu charakter zimnej i nie czułej osoby. Ale jeśli tak pomógł dziewczynie, to musi coś do niej czuć, lub czuł kiedyś.

    OdpowiedzUsuń