sześć.



          Obudziłam się parę minut przed trzecią po południu. Przetarłam zaspane jeszcze oczy, a wstając, o mały włos nie przewróciłabym się o świeżo naprawioną gitarę. Przejechałam dłonią po jej drewnianej powierzchni, a uśmiech mimowolnie zagościł na mej twarzy. Wyglądała jak nowa i przez moment miałam wątpliwości, czy może Dan nie kupił podobnej, aby zamydlić mi oczy, jednak moje inicjały wyryte scyzorykiem na gryfie pozwoliły mi uwierzyć, że naprawdę się postarał i zrobił wszystko, co w swojej mocy, żeby ten instrument nadal mógł mi towarzyszyć.
          Z fascynacji świeżo naprawioną gitarą wyrwał mnie dziwny szmer dochodzący z innego pomieszczenia. Opuściłam sypialnię i powędrowałam za tajemniczym odgłosem. To tylko Dan. Nieudolnie pakował do torby podróżnej każdy ciuch, który wpadał mu pod rękę, nie zważając nawet na to, że przed chwileczką schował także i mój biustonosz. Musiał być pijany. Przy każdym ruchu, chwiał się delikatnie na boki, przez co zdarzało mu się tracić równowagę.
          – Gdzie się wybierasz? – Oparłam się o futrynę drzwi i zaplotłam ręce na klatce piersiowej, bacznie obserwując mojego chłopaka. Starałam się wyglądać na zupełnie obojętną, lecz wewnątrz mnie dosłownie wszystko gotowało się z przerażenia. Zastanawiałam się, co planuje. Czy może chce mnie zostawić? Jego zaskoczona mina na to wskazywała. Ale dlaczego miałby opuszczać swój własny dom, podczas gdy mógłby wyrzucić z niego mnie?
          – Wyjeżdżam na kilka dni. Mam parę spraw do załatwienia. – wymamrotał, a siadając z ledwością udało mu się trafić na łóżko. Wprost nie mogłam powstrzymać śmiechu, który z chwili na chwilę rozbrzmiewał coraz głośniej po całym pomieszczeniu.
          – Ty?! – zakpiłam, a Dan popatrzył na mnie karcąco. Natychmiast się opanowałam.
          – Przydadzą nam się pieniądze, nie sądzisz? Ledwo starcza nam na utrzymanie.
          – Od kiedy zwracasz na to uwagę? I gdzie do cholery wczoraj się podziewałeś? Szukałam Cię! – Byłam zaskoczona jego wypowiedzią, lecz nie na tyle by zapomnieć o wczorajszym incydencie.
          – Spotkałem James’a. Starego kumpla. Jaki ten świat mały – Roześmiał się i rozciągnął leniwie.
          – Niesamowicie! – Pokręciłam głową i westchnęłam ciężko. – I to był ten ważny powód żeby mnie olać?! – Kończąc zdanie, opanowywałam się by nie zacząć wrzeszczeć. Sam fakt, że Dan był tak spokojny przy obecnej rozmowie ze mną sprawiał, że miałam chęć udusić go gołymi rękoma.
          – Lills, nie przesadzaj… – Teatralnie przewrócił oczami i poklepał miejsce tuż obok siebie, dając mi w ten sposób do zrozumienia, abym przy nim usiadła. Jednak nie zamierzałam się do niego zbliżać. Mogłoby to się źle skończyć. Naprawdę źle.
          – Uważasz, że przesadzam? – Prychnęłam kpiąco i nabrałam dużo powietrza w płuca, za chwilę zaś wypuszczając je powoli.
          – Owszem, przesadzasz. Zabrałem cię do jednego z najlepszych klubów w mieście, a ty tak mi się odwdzięczasz? – No nie… Tego było za wiele. Mogłabym przysiąc, że w tamtym momencie ledwie powstrzymywałam się przed wizją morderstwa własnego chłopaka, która malowała się w mojej głowie, tak wyraźnie, że za żadne skarby nie mogłam wymazać jej z pamięci.
          – Czy ty siebie słyszysz? Nie chciałam tam iść, ale skoro już wyszłam to myślałam, że spędzimy ten czas razem! Miałeś przecież wrócić za chwilę!
          Oczekiwałam jakiejkolwiek rozsądnej odpowiedzi, lecz Dan okazał się niewzruszony. Wciąż upierał się przy swoim. Uważał, że dramatyzuje, aż w końcu doszedł do wniosku, że całkowite ignorowanie mnie będzie najlepszym sposobem na zakończenie naszej konwersacji. I proszę bardzo, udało mu się. Z rezygnacją udałam się do salonu, opadłam na sofę i włączyłam telewizor szukając odpowiedniego dla siebie programu, który choć w niewielkim stopniu pozwoli mi unormować nerwy. Co prawda, zwykłe „przepraszam” nie załatwiłoby sprawy, ale z pewnością dałoby mi sygnał, że Dan zrozumiał swoje zachowanie. W końcu mówił tak, jakby nic się nie stało, a ja niepotrzebnie się awanturowałam.
          Telewizor nie pomógł mi się uspokoić. Wyłączyłam go i odrzuciłam pilot na drugi koniec kanapy. Przeszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę i sięgnęłam po puszkę piwa. Nie przepadałam za alkoholem, unikałam go jak ognia, jednak w takich okolicznościach miałam ogromną ochotę na coś procentowego. Całkowicie zgadzałam się ze stwierdzeniem, że alkohol potrafi ukoić nerwy.
          Przed przelaniem piwa do niewielkiego kufla, poszłam po notatnik, z którym powtórnie wróciłam do przyszykowanego trunku. Usiadłam przy blacie kuchennym i otworzyłam zeszyt na niezapisanej stronie. Starałam się zebrać myśli, aby ułożyć sensowny tekst do niegdyś skomponowanej przeze mnie muzyki. Idealny pomysł na zajęcie sobie czasu, tylko żebym jeszcze miała jakikolwiek pomysł na choć linijkę zwrotki.
          – Zapomniałem ci powiedzieć. Wieczorem przyjmiesz gościa, będziesz dla niego miła i zgodzisz się na każdy warunek, jaki ci zaproponuje. Rozumiemy się?
          Uniosłam wzrok znad zeszytu i spojrzałam na stojącego u progu Dana. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Po prostu stał, trzymając torbę podróżną w ręku i poinformował mnie o kimś, kto ma do mnie przyjść, jakby to była normalna sprawa.
          – A w jakim celu mam przyjąć tego „gościa”? – spytałam akcentując ostatnie słowo i tworząc w powietrzu cudzysłów.
          – W sprawie pracy, dla ciebie oczywiście. – Wzruszył ramionami. Upuścił torbę na podłogę, podszedł do lady, przy której siedziałam i upił spory łyk mojego piwa.
          – Znów zaczynasz? – Zamknęłam zeszyt i z poirytowaniem odsunęłam go od siebie.
          – Chciało mi się pić – poinformował mnie, najwidoczniej nie zdając sobie sprawy do czego dążyłam.
          – Cholera, Dan! – warknęłam unosząc się z krzesła. – Nie o piwo mi chodzi i doskonale o tym wiesz! Co znowu wymyśliłeś?
          Naprawdę miałam już szczerze dosyć jego pomysłów. Nie znał ludzi, których zapraszał do domu i nie zastanawiał się nad tym, że mogą przynieść ze sobą nie pomoc, a niebezpieczeństwo, na które narażał nas obojga. W tym przypadku akurat bardziej mnie. Nie zastanawiał się, czy chcę rozmawiać o interesach z kimś obcym i niczego ze mną nie uzgadniał. To nie było w porządku.
          – A co ty myślałaś, że ja będę harować jak wół, a ty będziesz sobie jak gdyby nigdy nic siedzieć w domku? – Wybuchnął głośnym, wymuszonym śmiechem. Zbliżył się do mnie, a ja poczułam wewnętrzny niepokój, który rozkazał mi ponownie usiąść na krześle. Nie odrywałam wzroku od Dana, który oparł się łokciami o blat i świdrował mnie spojrzeniem, w sposób, którego wręcz nie znosiłam i po prostu się bałam.
          – Pragnę ci przypomnieć, że to ja zarabiam pieniądze – powiedziałam ciszej, niż chciałam, choć próbowałam nie okazywać swojej walki ze strachem.
          – Marne grosze dziewczynko. Marne grosze – zakpił, prostując sylwetkę. Poczułam ulgę, gdy odsunął się kilka kroków dalej ode mnie. Pijany Dan, równał się z nieprzewidywalnym Danem.
          – Może i marne, ale starcza na utrzymanie.
          – Starcza?! – Roześmiał się. – Gdyby  nie lewizna jaką się zajmuje to już dawno byśmy wylądowali na ulicy! Razem! Rozumiesz?! Ra-zem!
          – Przypominam ci, że większość tej kasy idzie na…
          – Na co idzie?! – przerwał mi, przy czym mocno chwycił za mój nadgarstek zmuszając do tego, bym wstała. – No powiedz! Na co idzie?! – warknął ponownie, gdy nie usłyszał odpowiedzi. Serce łomotało mi na tyle mocno, że czułam się, jakby rozrywało mi pierś. – Połknęłaś język?! – wysyczał przez zaciśnięte zęby i pchnął mnie do ściany. – Idą na moje przyjemności! A wiesz dlaczego?! Bo mam do tego prawo! A ty się otrząśnij w końcu! Ja nie będę cię utrzymywać! Skończyłaś dziewiętnaście lat dziewczyno i nadal naiwnie myślisz, że tą zasraną gitarką zbijesz fortunę? Masz przyjąć dzisiaj propozycje tego uprzejmego pana, inaczej wynosisz się stąd! Jasne?!
          Wrzaski Dana coraz bardziej napawały mnie strachem, ale i złością. Dzięki tej „zasranej gitarce” opłacaliśmy większość rachunków. W pewnym sensie go rozumiałam, jednak z drugiej strony, dlaczego to ja miałam być tą, która musi utrzymywać nas obojga? Nigdy nie potrzebowałam jego pieniędzy. On za to moich tak. Najśmieszniejsze było to, że Dan miał predyspozycje do tego, aby zająć się uczciwą pracą i nigdy z tego nie korzystał. Skończył nawet studia prawnicze, choć jestem pewna, że gdyby ktoś, kto go znał o tym usłyszał, nigdy by w to nie uwierzył.
          – Dan... – westchnęłam ciężko, a chłopak, słysząc mój spokojny ton, którego, z pewnością się nie spodziewał, rozluźnił naprężone mięśnie i ułożył swoją dużą dłoń, na moim policzku, gdy tylko spojrzałam w jego, nadal przepełnione złością, oczy. – Co to za praca? – spytałam. Tak naprawdę nie chciałam wiedzieć.
          Chłopak uśmiechnął się z triumfem i odsunął ode mnie. Może i wygrał tę wymianę zdań, ale ja też miałam pewne warunki.
          – W klubie „GO-GO” – powiedział dumnie, a ja wytrzeszczyłam oczy z niedowierzaniem. Czyżby powtórka z rozrywki?
          – Wiesz co o tym myślę, prawda? – spytałam niepewnie. Miałam nadzieję, że nie wybuchnie.
          – Spokojnie. Jako kelnerka. Dwa razy w tygodniu. Najprawdopodobniej w weekendy – poinformował mnie pospiesznie i skierował się w stronę drzwi. Nadal nie podobał mi się ten pomysł. I nie, to mnie nie uspokoiło.
          – Zaczekaj! – zawołałam, widząc, że zamierza wyjść. Odwrócił się i popatrzył na mnie pytająco. – Powiedz mu żeby nie przychodził. Wypytaj go o szczegóły i zadzwoń, jak dowiesz się, od kiedy mam zacząć. – Uśmiechnął się szeroko, słysząc moją wypowiedź. Podejrzewałam, że nie spodziewał się, że przystanę na tę pracę. W sumie, wcale mu się nie dziwię. Ja też się nie spodziewałam.
          – Za kilka dni wracam. – Rzucił na pożegnanie i pokierował się do drzwi frontowych. Za chwilę usłyszałam ich trzask.
          Zważywszy na fakt, że Dan nie odpowiedział nic na prośbę, by mój przyszły szef nie odwiedzał mnie wieczorem, postanowiłam zamknąć dom na wszystkie zamki i udawać, że po prostu nie ma mnie w domu, tak na wszelki wypadek. Nie chcę niepotrzebnie narażać się na niebezpieczeństwo. Żaden normalny pracodawca nie odwiedza swoich pracownic. Dosyć wrażeń, jak na jeden dzień.


          Kolejne dwa tygodnie minęły, jak z bicza strzelił. Żyłam z dnia na dzień kręcąc się wokół rynku i domu. Co jakiś czas wychodziłam do sklepu, na zakupy, choć nie miałam potrzeby kupowania dużej ilości jedzenia. W końcu i tak by się zepsuło, a po co miałam marnować pieniądze, których swoją drogą miałam teraz aż nadto. Czasem wybierałam się na krótkie, wieczorne spacery. Odwiedzałam też moje miejsce w parku z nadzieją, że spotkam tam Louisa, jednak bezskutecznie. Od tamtej nocy spędzonej razem, odzywał się sporadycznie, lecz tylko po to, by życzyć mi miłego dnia, bądź dobrej nocy. Dan z kolei, nie odzywał się wcale. Miał wyłączony telefon i nie ukrywam, że bardzo mnie to martwiło. Miał odezwać się w sprawie mojej rzekomej posady kelnerki w klubie GO-GO, ale i w tym temacie nie pofatygował się nawet na jedną krótką wiadomość. To wszystko sprawiało, że miałam złe przeczucia. Interesy Dana wiązały się głównie z przemytem narkotyków. Bałam się, że mogli go złapać lub zrobił coś nie tak, przez co naraził się swoim przełożonym. A najgorszy był fakt, że kompletnie nie miałam pojęcia, kiedy wróci do domu. Minęło dużo czasu. Miało zająć mu to kilka dni. Dni… nie tygodni.
          Ocuciłam się ze stanu zamyślenia i zerknęłam na zegarek widniejący na murze ratuszu. Wskazywał godzinę trzecią po południu. Po raz kolejny w ciągu całego czasu spędzonego w samotności przyłapałam się na odpływaniu gdzieś myślami, niezależnie od miejsca, w którym byłam, bądź co robiłam. Po prostu się zawieszałam.
          Westchnęłam ciężko i ułożyłam leżącą obok gitarę na kolanach, a już za chwilę spod moich palców obijających się o struny, wyszły pierwsze wyszarpane dźwięki. Ostatnimi czasy pozwalałam sobie wykonywać covery piosenek, które w pewnym sensie poruszyły moje serce lub utożsamiały się ze mną, choć w niewielkim stopniu. Miałam dość grania własnych utworów, zważywszy na to, że często wykonywałam je, jednego dnia, po kilka razy. Co prawda, mogłam ułożyć coś nowego, ale mętlik w głowie spowodowany brakiem Dana, uniemożliwiał mi napisanie czegokolwiek sensownego.
          Począwszy od kilku utworów James’a Blunt’a, po Nirvanę, Ed’a Sheeran’a i Miley Cyrus, postanowiłam zakończyć swój dzień „When I was your man” Bruno Marsa, w mojej delikatnie przekształconej wersji. Był to kawałek, który niewątpliwie ubóstwiałam ze względu na historię w nim zawartą. Opowiadał o utraconej miłości, którą jej bohater docenił zbyt późno. Czasem, słuchając tej piosenki, wyobrażałam sobie moje rozstanie z Danem, gdzie ten, nie może odżałować straty mnie. Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek wcieliłoby się to w życie. Nie wiedziałam, czy wtedy faktycznie by tęsknił. W sumie… nie do końca zdawałam sobie sprawę, czy chciałam o tym wiedzieć.
          Ostatecznie, na fajrant, zagrałam samą melodię, którą niegdyś gdzieś słyszałam. Wielokrotnie myślałam, by w przyszłości napisać do niej swój autorski tekst, jednak po dłuższym zastanowieniu, stwierdziłam, że jest to zbędne, bowiem, gdy do dźwięku gitary, nie dodawałam swojego wokalu, miałam czas, by zająć się obserwacją ludzi przemykających obok mnie, czasem jak zjawy, a czasem jak płomienie radości, których nigdy nie rozumiałam, ale to pewnie dlatego, że sama siebie takiej nie postrzegałam. Czysta, przemawiająca przeze mnie zazdrość.
          W pewnym momencie mój wzrok niekontrolowanie zatrzymał się na punkcie, który szczególnie mnie zainteresował. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc Louisa siedzącego na ławce naprzeciw, około pięćdziesięciu metrów dalej ode mnie. Miał ze sobą tą samą granatową teczkę, którą widziałam już kiedyś przy jego boku. Wpatrywał się w nią, przygryzając ołówek, długopis, bądź coś czego mógł używać, a ja nie byłam w stanie rozszyfrować z tej odległości, co to dokładnie jest. Przyłapał mnie na tej obserwacji, jednak za chwilę opuścił spojrzenie, jakby tak naprawdę wcale mnie nie dostrzegał. Może chciał uniknąć kontaktu ze mną, jednak wewnętrzny głos w mej głowie namawiał mnie bym przestała grać, spakowała wszystkie swoje rzeczy i po prostu do niego podeszła. Poddałam się temu zaskakująco szybko. Usiadłam obok chłopaka, nie mając szansy na zobaczenie, choć ukradkiem, co znajdowało się w teczce, ponieważ zwinnym ruchem zamknął ją i odłożył na ławkę.
          – Rysujesz? – spytałam z ciekawości, w ten oto sposób również, rozpoczynając rozmowę.
          Louis pokiwał przecząco głową i uśmiechnął się do mnie delikatnie.
          – Powiedzmy, że tworzę. Jakkolwiek to brzmi – poinformował. – Myślałem, że już nigdy nie skończysz grać – dodał pospiesznie. Postanowiłam nie drążyć już tematu jego zajęcia, skoro sam nie zamierzał nic zdradzić.
          – Było aż tak źle? – zachichotałam cicho, wygodniej usadawiając się na ławce.
          – Nie. – Również się roześmiał. – Było świetnie.
          – Więc w czym problem?
          – Wiesz… odkąd tu siedzę toczyłem walkę z sobą, czy podejść i ci przeszkodzić, czy poczekać. Z jednej strony tak szkoda było mi przerywać, ale z drugiej, nie mogłem się doczekać aż znajdziesz się obok. – Uśmiechnął się delikatnie, a ja dosłownie zaniemówiłam. I to był mój błąd, ponieważ dokładnie za chwilę odezwał się jego telefon. Odczytał otrzymaną wiadomość, pożegnał się pospiesznie i po prostu zniknął. A ja znów zostałam sama.




Witam wszystkich!

Przybywam do Was po dłuższej przerwie z rozdziałem szóstym, który pisałam strasznie długo i nieudolnie przez fakt, że kompletnie straciłam zapał do pisania. Nie wiem czym jest to spowodowane. Mam nadzieję, że w końcu mi to minie.
Opinie co do rozdziału całkowicie pozostawiam Wam. 
Wydaje mi się, że jest dłuższy niż poprzednie, więc będę pełna podziwu dla każdego, kto zdoła przez niego przebrnąć.
Błędy sprawdzę w wolnym czasie. Póki co, nie mam do tego głowy.

Mam do Was ogromną prośbę. U niektórych komentuję po kilka blogów, przez co, przy nadrabianiu zaległości gubię się w tym co komentowałam, a co nie. Jeśli u kogoś nie zostawiłam komentarza, to bardzo proszę o poinformowanie mnie o tym.

To by było na tyle.
Zapraszam do komentowania, obserwacji bloga i głosowania w ankiecie.
 Miłego dnia!


15 komentarzy:

  1. Hej :* w końcu zdołałam nadrobić zaległości :) Jestem z siebie taka dumna...
    Na wstępnie chce ci kochana bardzo podziękować za to że dodałaś mnie w zakładce widownia :* to naprawdę bardzo miłe :*Dziękuje :*
    Obiecuje że teraz nie narobię sobie u ciebie zaległości :P
    Co do pisania. Wspominałam już ze jesteś w tym genialna nie ? To powiem ci to jeszcze raz jesteś Genialna przez duże G :D
    Głowna bohaterka coraz bardziej zaczyna mi sie podobać. Mimo że już na początku ją polubiłam.
    Odnoście Dana to szczerze mówiąc nie tęsknie za nim. To że zniknął moim zdaniem jest plusem może nie wracać ,dziewczyna chociaż odżyje. Wiem, nie powinna życzyć mu śmierci ale cóż, Ja okropna. Po prostu go nie lubię jest bebebebebe.... I jeszcze raz beeeee....Jego postać mnie irytuje jest takim niby prawdziwym mężczyzna a tak naprawdę nie potrafi utrzymać przede wszystkim sam siebie. W rozdziale było napisane że miał możliwości znaleźć naprawdę dobrą prace. Zarabiał by całkiem nieźle tylko czemu z tego nie skorzystał? Przecież jego życie było by zupełnie inne,może on był by osobnikiem którego da sie tolerować. A teraz wyżywa sie na biednej dziewczynie.
    Chodz ona też mogła by sie w końcu mu przeciwstawić .Powinna odciąć sie od niego i tego szemranego towarzystwa .Mam tylko nadzieje że nie podejmie tej pracy w klubie. Niby ma być tylko kelnerką ale w takich miejscach wszystko może sie zdarzyć. A nie chciała bym żeby coś sie jej przytrafiło. I tak za dużo w życiu przeszła.
    Odnoście Luisa cieszę sie że ma coraz lepsze kontakty z dziewczyną. Może nie musza być od razu para czy coś (chodź nie ukrywam było by miło :D) ale fajnie gdyby został jej przyjacielem i pomógł jej w tym wszystkim.
    Nie no ,chciała bym żeby byli razem noo … Pasują do siebie… tak mi się wydaje… Jestem też ciekawa dlaczego chłopak tak nagle zostawił dziewczynę na tej ławce ? Liczę na to ze w kolejnym rozdziale się wszystkiego dowiem. Niech będzie w końcu w najbliższym czasie będzie jakaś szczęśliwa scena.
    Nie mówię od razu o pocałunku Lily z Luisem….. No wiesz wcale ci nic nie sugeruje :D
    Dobra przyznam się chce żeby wkradł się mały romansik !!! No plose plose !!! Nie daj się prosić :D
    Już się ogarniam 
    Odnoście twojego pisania . Wierze ze wena ci wróci, musi wrócić w końcu kto napisze romansik jaki chce ?:d Naprawdę nie przejmuj się daj sobie trochę czasu. Wena wróci szybciej niż ci się wydaje :* Trzymam za nią kciuki :*
    Kochana trzymaj się :*
    Papapa :*
    Pierwszy raz jestem pierwsza :d jupi :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już bym dawno takiemu jak Dan powiedziała "pa". Nie ma szacunku do Lilly i stara się z niej zrobić jakąś kurewkę :/ W każdym bądź razie ja tak to odbieram.Jeszcze ją do klubu Go Go pcha -.- Szczyt. Louis w tym rozdziale zachowywał się bardzo dziwnie. Rozdział długi, ale szkoda, że tak mało akcji. To nie zmienia faktu, że bardzo mi się podobał :)
    Zastanawiam się, czy Lilly będzie z Louisem :D No bo, niby to takie oczywiste, a czasem może się pojawić osoba trzecia xd Choć nie stawiam na to :)
    Może ona będzie sławna? Jejku, tyle mam pytań :D
    Należę do grona osób, które za wszelką cenę pragną poznać przyszłość, ale w tym celu nigdy nie dzwonią do wróżbity Macieja, tylko zadają tysiące pytać :p
    Już nie mogę doczekać się rozdziału siódmego. Pozdrawiam i weny, weeeenyyyy :*
    ~Di

    korean-brother.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej kochana! ;)

    Wiesz, po przeczytaniu tego rozdziału uświadomiłam sobie, że chyba za bardzo żyję kryminałami i ogólnie kryminalistyką :D Gdy Dan zostawił Lily w tym klubie od razu w głowie pojawiły mi się myśli, że pewnie coś się stało, te zbiry go napadły, albo że ma zamiar wydać dziewczynę jakimś dziwnym, podejrzanym typom. A on najzwyczajniej w świecie olał ją, bo zobaczył kolegę. Mogłam się tego spodziewać, w końcu ten facet to kompletna kanalia i nigdy chyba nie przejmował się swoją dziewczyną, a ja jak zwykle do normalnego zdarzenia dorobiłam sobie kryminalną historyjkę:D No cóż, szczerze powiedziawszy cieszę się, ze stało się tak jak się stało, bo wyszło na to, że Dan po raz kolejny okazał się dupkiem. A ja się z tego cieszę, bo mam nadzieję, że im częściej będzie pokazywał swoje prawdziwe oblicze i ranił lily, tym szybciej od niego odejdzie. Wiem, że to trochę brutalne, ale chyba nie ma innego sposobu by otrząsnęła się i zaczęła myśleć o sobie i swojej przyszłości.

    Nie widzę jej życia u boku Dana. Cóż z tego, że odpicował jej gitarę, czym pewnie sprawił jej ogromną radość, skoro zaraz po tym zachowywał się jak skończony palant. Ten osobnik w moich oczach jest kompletnym dupkiem i nie zasługuje na Lilly. To sympatyczna, mądra dziewczyna, która wkurza mnie tylko tym, że ćpa. Myślę, że wiele mogłaby osiągnąć gdyby zostawiła narkotyki i Dana. Mam nadzieję, że po tym jak ją zostawił na dwa tygodnie bez żadnego wyjaśnienia (trudno te kilka zdań nazwać wyjaśnieniem) przejrzy na oczy i uświadomi sobie, że potrafi bez niego żyć. I już widać, że podświadomie lgnie do Louisa. Choć i w tym chłopaku jest coś, co mnie niepokoi. Żeby tylko nie wpadła z deszczu pod rynnę!

    Czekam na kolejny rozdział!:) Pozdrawiam i ściskam!:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Głupi, głupi, głupi Dan. I to chyba tyle na jego temat xD Nie no dobra, trochę się rozpiszę :p To nie w porządku, jak on traktuje Lilly. Z tym "gościem", którego miała przyjąć to przesada. Rozumiem, że brakuje im pieniędzy, żyją jak żyją, ale on nie liczy się w ogóle ze zdaniem Lilly. Nic z nią nie uzgadniał, robił co mu się podobało.. I jeszcze nawrzeszczał na nią. Myślałam, że posunie się dalej, ale na szczęście się tak nie stało. A ta informacja, że Dan skończył studia prawnicze... Co? Na serio nie spodziewałabym się tego. Bo Dan i prawo? Nieprawdopodobne, a jednak.
    Wcale, ale to wcale nie zmartwiło mnie, że Dan z niknął. A wręcz przeciwnie, co jest chyba do przewidzenia. Chociaż z drugiej strony, trochę to dziwne, że tak zniknął, chociaż miał wyjechać na parę dni.

    Moim zdaniem Lilly powinna z nim zerwać i już. Tylko się przy nim marnowała. Sama przecież stwierdziła, że go nie potrzebuje i to on potrzebuje jej pieniędzy, więc mogłaby spokojnie odejść. I wtedy tylko narastałoby pytanie, czy Dan okazałby jakąś skruchę, czy wręcz przeciwnie? Może próbowałby zrobić coś, żeby Lilly wróciła? Może...

    Louis... Szkoda, że na tak krótko się pojawił, ale lepsze to niż wcale ;)

    Życzę weny i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

  5. Jak obiecałam, tak i przybywam z komentarzem :)
    Gdy przeczytałam, że Dan spakował stanik Lily, zaczęłam się strasznie śmiać. Jeszcze on pod wpływem alkoholu z takim może różowym stanikiem w ręce haha to jest coś ;d On ma tak chore pomysły, że to głowa mała. Serio praca w klubie Go Go? Mam nadzieję, że to się nie powiedzie, bo mogłoby to się źle dla niej skończyć..
    Co to ma być w ogóle za jakieś kłócenie się kto zarabia więcej? Dan nie miał żadnej racji, bo wszystko jest według mnie na głowie dziewczyny. Kochaniutki, życie nie polega tylko na zabawie. Coś czuję, że on ją zdradził w tym klubie, a ten jego nagły wyjazd na pewno namiesza.
    Louis się pojawił! Co prawda na chwilę tylko, ale się pojawił :D Ciekawi mnie co tam tworzył i co przechowuje w tej teczce. Może on rysowal Lily? A to jego szybkie zniknięcie również mnie zastanawia. Czyżby on też się w coś złego wmieszał?
    Poczekamy, zobaczymy jak to wszystko potoczy się dalej!
    Czekam na next i życzę mnóstwo weny <3
    Kocham, @youmakememad96 .xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow.. Wciągnęłam się, i obserwuję. Chciałabym pisać opowiadania, ale jakoś nie potrafię. Na szczęście umiem coś innego .
    Może zajrzysz będę wdzięczna :)
    jaaa-iblog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku, nawet nie wiesz jaką poczułam ulgę gdy znów natrafiłam na twoje opowiadanie! Już wcześniej je czytałam, ale zaprzepaściłam gdzieś link, na szczęście znów tu jestem i nadrobiłam zaległości, haha! :D
    Rozdział bardzo mi się podoba, wciągający, jak każdy zresztą. :) Do tego w końcu możemy obserwować to jak Lily i Louis lepiej się poznają. Ciekawi mnie też, co Dan znów zmalował? Pozostaje mi jedynie czekać na odpowiedź w postaci kolejnych rozdziałów. :)
    Tym razem (żeby już nie zgubić adresu!:D) dodaję twojego bloga do linków i będę wpadać tu regularnie wyczekując nowego rozdziału. :D Mogłabyś też w wolnej chwili zerknąć na to co dzieje się u mnie, miło by było przeczytać twoją ocenę pod którymś z moich rozdziałów. Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej hej :D Z opóźnieniem, ale dotarłam i do ciebie, mam nadzieję, że się nie gniewasz, że dopiero teraz :)
    Kolejny raz się powtórzę, ale trudno: Dan jest nic nie wartym dupkiem i na miejscu Lily już dawno bym go zostawiła.
    No bo ona haruje jak wół, gra na tej swojej gitarze, żeby oni mieli z czego żyć, a on jak już coś zarobi to i tak nie da jej z tego zupełnie nic, jeszcze od niej kasy chce. Poza tym co to za tłumaczenie, że on sobie na coś tam może pozwolić, a ona nie? Ten człowiek jest chory moim zdaniem i taką mam nadzieję, ze w przyszłości Louis się dowie o tym co robi biednej Lily i da mu nieźle w kość. Należy się draniowi!
    I chciałam jeszcze wspomnieć, że strasznie poruszył mnie moment, w którym to Lily myślała o tym, czy gdyby odeszła to Dan by za nią tęsknił...Coś myślę, że szybko by się pocieszył, ten typ już tak niestety ma...
    Ściskam i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, hej!
    Chciałam tylko dać znać, że przeczytałam (już cztery dni temu), tylko nie mam w ogóle czasu, by skomentować! Obiecuję jednak, że jutro, najpóźniej w czwartek, to zrobię.
    A na koniec dodam jedynie, że Dan to świnia :O Oczekuj więcej niebawem!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem dlaczego, ale od razu kiedy zostawisz w zakładce wiadomość o nowym rozdziale, wchodzę do ciebie i czytam go, ale za żadne skarby świata nie powiem Ci dlaczego go nie komentuję, ponieważ sama nie wiem. Czytam, przeżywam, układam w głowie przemyślenia a tu dupa, nie komentuję! Ja powinnam dostać jakąś nagrodę specjalnej sieroty, naprawdę!
    Kurczaki, jak ja uwielbiam Dana! Tak, wiem, jestem popaprana! On traktuje Lilly jak gówno, ale ja wiem, że on ją kocha - po prostu nie potrafi okazywać swoich emocji. Ja to czuję w kościach. Zrób coś, żeby pokazać, iż on nie jest taki zły, błagaaaaam!
    Lilly ma taki mętlik w głowie, że to, aż boli. Ona nie wie co myśleć, co robić. Mam ochotę zabrać ją do wesołego miasteczka, przedstawić jakieś dobrej wytwórni muzycznej i patrzeć jak śpiewa i umiera ze szczęścia.
    Nie potrafię dzisiaj komentować, przepraszam ;(
    Louis na końcu zostawił mi ogromny niedosyt. Zdecydowanie za mało tego Pana! Możesz mi wierzyć bądź nie, ale nie potrafię zdecydować kogo wolę bardziej - Dana czy Lou? Co ty ze mną wyprawiasz?
    Czekam na kolejny rozdział, kochana <3
    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. W końcu jestem! Wybacz, że tak późno, szkoła i obowiązki robią swoje.
    A co do rozdziału - jest super długi :3
    Jak ten facet mnie denerwuje...najpierw sam zaciągnął ją do tego klubu, a później wystawił i uważa, że ona przesadza! No trzymajcie mnie!
    I jeszcze sobie wyjechał "na kilka dni", ciekawe czy w ogóle wróci. Powtórzę się, ale ja bym na jej miejscu nie wytrzymała.
    Dobrze, że przynajmniej ma Louis'a. Może tylko dzięki niemu jeszcze nie zwariowała. Ja nadal mam nadzieję, że zostawi dla niego Dana. Świetnie się dogadują i myślę, że Louis nie kazałby jej pracować w klubie GO-GO -.-
    Ale dobrze, że to idzie powoli, niech się lepiej poznają itd:D Nie ma co się śpieszyć :)
    Czekam na kolejny rozdział:)
    Pozdrawiam;*

    Zapraszam do siebie na nowy rozdział ;)
    http://loveeorfriendship.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Dan chyba nigdy nie przestanie irytować mnie samym istnieniem, ale przede wszystkim swoim zachowaniem. Jak może twierdzić, że Lilly przesadza? W końcu zostawił ją samą w klubie, do którego ją zaprosił. No chyba coś tutaj jest nie tak. Nie robi się takich rzeczy. No ale on jest dziwnym człowiekiem i chyba nic mnie już nie zdziwi, jeśli o niego chodzi. Tak samą jest z tym jego nagłym i bardzo podejrzanym wyjazdem - aż się boję, co on znowu wymyślił i do czego to może doprowadzić. W sumie to nawet się cieszę, że nie powiadomił Lilly o tej pracy w klubie, bo to by też nie wypaliło. Dziewczyna powinna jak najszybciej się od niego oderwać i dalej mam wielką nadzieję, że niebawem właśnie tak się stanie.
    A Louis... Wciąż tajemniczy i bardzo go mało w tym rozdziale. Ale mimo wszystko zaciekawił mnie wątek z tą niespodziewaną wiadomością. Od kogo, co głosiła i dlaczego była tak ważna? No nic, nie pozostaje mi nic innego jak czekać na rozdział kolejny.
    Tymczasem życzę Ci dużo weny, czasu i serdecznie pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Nareszcie znalazłam chwilę, aby przeczytać twoje opowiadanie. Historia od początku wpasowała się w moje gusta. Szczególnie zaintrygował mnie wątek toksycznego związku Lily z Danem. Swoją drogą, tego faceta jednak nie polubię. Przez chwilę, kiedy był dla niej miły, sądziłam, że wcale nie jest taki zły, ale jednak zmieniam zdanie. To chuj i tyle. I może za jego zachowaniem się jak kompletny idiota kryją się jakieś dobre zamiary, to sorry, ja nie potrafię ich ostrzec. Na miejscu Lily już dawno odeszłabym od Dana. On traktuje ją jak szmatę, jak przedmiot. Nienawidzę takich facetów.
    Dobrze, że na jej drodze pojawił się Louis. Od samego początku go polubiłam. Wydaje się być naprawdę cudownym człowiekiem. Nie zniechęcił mnie do niego nawet fakt, że Lily przypomina mu Margaret. Byłam trochę zdziwiona jego zachowaniem, ale i tak wciąz go uwielbiam.
    Jestem ciekawa kiedy i czy w ogóle Dan wróci. No i dlaczego w ogóle wyjechał. W dodatku na tak długo. Ale jak na mój gust, może nie wracać. Wydaje mi się, że nikt nie będzie za nim tęsknił. Ups.
    Czekam na więcej scen z udziałem Louisa i Lily. Bardzo lubię tą dwójkę razem. Ciesze się, że Lily w końcu znalazła kogoś, kto być może niebawem zostanie jej pierwszym przyjacielem.
    Świetne opowiadanie, naprawdę. Oczywiście będę śledziła kolejne rozdziały i w miarę możliwości - komentowała. Życzę masę weny i pozdrawiam! x

    W wolnej chwili zapraszam do siebie. Bardzo chciałabym poznać twoją opinię :) Your perfect imperfections

    OdpowiedzUsuń
  14. Dan na początku tego rozdziału mi się podobał. A może nie on, a raczej jego piękny gest. Potrafi zrobić coś miłego i naprawił gitarę swojej dziewczyny. Przez moment go lubiłam, ale tylko moment, bo później pojawiła się kolejna scena. Na prawdę nie wiem jak on a może z nim jeszcze wytrzymać. Załatwia za jej plecami nie wiadomo jaką prace, nie szanuje jej, wypomina jej ten klub. Do jasnej cholery, koleś! Strasznie mnie denerwuje. I cieszyłam się, że wyjechał. A niech go złapią. Niech ma za swoje! Lilly zasługuje na znacznie lepsze życie! Nie u jego boku.
    U Lou na przykład... Ten to jest uroczy.
    Dlaczego wydaje mi się, że maluje właśnie ją i dlatego talk się zmieszał i szybko zamknął szkicownik? :)
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i przepraszam za takie opóźnienie z komentarzem!

    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  15. Obserwuję i zamierzam zostać stałą czytelniczką :)

    Louis jest naprawdę tajemniczy. Taki ciężki do rozszyfrowania. Chciałoby się już wiedzieć czy ma dobre czy złe zamiary wobec Lilly, a tymczasem on albo ucieka albo nic praktycznie o sobie nie mówi.

    Dan jest dziwny :p Raz wydaje się być okropny, potem jest w porządku i znów zmienia się w potwora. Ma rozdwojenie jaźni czy co? Nie mogę uwierzyć, że wraz z Lilly biorą narkotyki, bo to chyba były narkotyki, tak? xd Jestem zielona w tych sprawach :p Wracając do tematu, to nie podoba mi się naprawdę to, jak traktuję swoją dziewczynę. Skoro jej pomógł, dzięki niemu nie jest bezdomna, po prostu musi chodzić "na ulice" grać i zarabiać poprzez grę, to czemu tak ją traktuje? Myśli, że jest jego własnością? Kukiełką, lalką na sznurkach?

    Lilly jest jakaś taka zamknięta w sobie. Niby opowiada o sobie a ja i tak czuję, że wszystkiego nie mówi :d Czuję, że jest wspaniała, że może nawet chciałabym być taka jak ona, ale mam wątpliwości. Mam wrażenie, że nie umie postawić na swoim. Ciężko mi to wszystko zrozumieć.

    Naprawdę spodobało mi się Twoje opowiadanie :) Może wpadniesz do mnie? :>
    love-ya-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń