siedem.


          Kolejne dni bez Dana sprawiały, że martwiłam się coraz bardziej. Nie miałam pojęcia, co dzieje się z moim chłopakiem, w wyniku czego nie mogłam skupić się na niczym konkretnym, a sen przychodził do mnie dopiero nad ranem, czyli w rezultacie spałam zaledwie dwie lub trzy godziny. Czy tęskniłam? Może trochę, choć tak naprawdę nie brakowało mi go na tyle, by popadać w melancholię i rozpaczać w chwilach, gdy mogłabym przypomnieć sobie jakieś wspaniałe momenty spędzone wspólnie, romantyczne kolacje w blasku świec, długie wieczorne spacery, oglądanie filmów, wspaniały sex, czy też zwykłe gesty, którymi obdarowywał mnie na codzień. Problem w tym, że nic uprzednio wymienionego, od dawna, nie miało miejsca, więc i smutek połączony z tęsknotą nie wchodził w grę. Tylko zmartwienia i narastająca samotność...
          Jedyną odskocznią był Louis. Dzwonił, by spytać, jak się mam, wielokrotnie obiecywał spotkanie i oto nadszedł ten dzień.
          Spacerowaliśmy długi czas, rozmawiając o sprawach tak mało istotnych, że potrafiłam zapomnieć o nich w kilka chwil i skupić się na kolejnym wątku. Nie spodziewałam się jedynie, że zaproponuje kawiarnię. Oczywiście nie potrafiłam odmówić, choć wewnątrz unoszący się zapach słodkości , wręcz przyprawiał mnie o mdłości.
          Usiedliśmy przy dwuosobowym stoliku umieszczonym w samym rogu kawiarni.
          - Mam wrażenie, że ten stolik postawili z myślą o mnie. W oddali, w przytulnym miejscu, z dala od okna i ciekawskich spojrzeń - mówił dumnie po odejściu kelnerki, która przed wręczeniem nam kart menu uśmiechała się słodko do Louisa i wlepiała ślepia z niewidzialnym przekazem na twarzy: "gdybym mogła, to przeleciałabym cię tu i teraz".
          - Jest idealnie - zapewniłam mojego towarzysza.
          Rozłożyłam kartę, skupiając się na wyborze czegoś mało kalorycznego, co w efekcie skłoniło mnie do zamówienia jedynie zielonej herbaty. Bez cukru. Louis z kolei, na przekór mnie, domówił także dwa pucharki lodów oblanych puszystą bitą śmietaną i kawałkami owoców.
          Tabela kalorii osadzona w głębi mojego umysłu podrzuciła pomysł spróbowania lodów. Mimo tego pięknego pucharka postawionego przede mną, zdecydowałam się sięgnąć po herbatę, o którą poprosiłam.
          Louis z niezadowoleniem przysunął lody w moim kierunku.
          - Czy mam cię nakarmić? - spytał żartobliwie, a ja spojrzałam na niego ukradkiem, jeżdżąc opuszkiem palca po rozgrzanych krawędziach filiżanki.
          Wiedziałam, że nie mogę pozwolić sobie na takie słodkości. Moje marzenia o smukłej sylwetce i pracy w modelingu zostałyby doszczętnie zamiecione pod dywan. Nie miałam odpowiedniego wzrostu, to fakt, ale chciałam chociaż spełniać warunki względem wagi.
          - Pomyślałem, że przyda ci się coś na osłodę dnia. Wydajesz się dziś taka nieobecna - powiedział cicho, a jego uśmiech nagle pobladł.
          - Przepraszam. Nie wolno mi. Próbuję schudnąć - wyznałam szczerze, obserwując, jak Louis przykłada do ust parującą filiżankę. Gdy dotarła do niego moja wypowiedź, odstawił ją gwałtownie. Miałam wrażenie, że zakrztusił się i zaraz wypluje kawę z powrotem do naczynia lub na stolik. Odchrząknął głośno i uniósł jedną brew do góry, a następnie oparł się łokciami o blat, kładąc głowę na otwartej dłoni i patrzył na mnie, a jego wzrok wręcz przewiercał mnie na wylot. Nie mogłam dłużej tego wytrzymać. Skupiłam się na herbacie, lecz nadal czułam na sobie jego palące spojrzenie.
          - Zwariowałaś - oznajmił śmiało z tak spokojnym tonem, jakby mówił o pogodzie lub o czymś, co w tym momencie nie ma większego znaczenia. - Uważasz, że jesteś gruba?
          - Louis... - Westchnęłam ciężko, nie wiedząc, jak pozbyć się niewygodnego tematu. Może powinnam uciec?
          - Tak, wiem, pytanie nie na miejscu, ale po prostu się dziwię. - Zerknęłam przelotnie na chłopaka. Wciąż zacięcie mi się przyglądał, a ja najzwyczajniej w świecie milczałam. Bo co innego powinnam zrobić? Miałam mu powiedzieć, że nie czuję się dobrze we własnym ciele? Że za każdym razem, gdy staję przed lustrem widzę grubasa, który ledwie mieści się w swoim odbiciu? Że Dan uważa, że nie jestem zgrabna i mam za dużo kilogramów tu i ówdzie? Przecież on nawet nie wie o Danie! Nic o mnie nie wie... Dlaczego więc mam opowiadać o moich największych kompleksach?
          - Lilly, nie wiem skąd ten głupi pomysł. Jesteś taką kruszynką. Prawie cię nie widać. - Ujął mą rękę i obracał nią delikatnie. - Zobacz, jakie masz drobne dłonie. Jestem pewien, że mógłbym zobaczyć przez nie, co dzieje się wokół, nawet gdybyś zasłoniła mi oczy. - Uniósł kąciki ust do góry.
          Wcale nie przekonywała mnie jego wypowiedź. Nic nie zmieniło się w mojej głowie i na pewno nie zmieni mojego patrzenia. Nie wierzę w jego szczerą opinię w tej kwestii. Na pewno nie chciał mnie dołować.


...

          Nasze lody już dawno się roztopiły, dzięki czemu nie musiałam już zmuszać się do jedzenia ich, by nie sprawić Louisowi przykrości. Niedługo po niezręcznej rozmowie opuściliśmy kawiarnie, a obsługująca nas kelnerka odprowadziła spragnionym wzrokiem szatyna aż do samych drzwi.
          Przechadzaliśmy się po okolicznych alejkach nieznanego mi osiedla. Każda minuta spędzona z Louisem była dla mnie naprawdę niezwykła. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czułam się tak dobrze w czyimś towarzystwie. Traktował mnie, jak osobę wartą uwagi. Nie patrzył na mnie z góry. Nie uprzedzał się moim wycofanym charakterem. Zdarzyło się nawet, że na krótko złapał mnie za rękę i kilkakrotnie objął ramieniem. Gdyby nie moa zaskoczona mina, przy każdym jego dotyku, pewnie nie zauważyłby, że takie coś ma miejsce i nie odsuwałby się zawstydzony z delikatnym uśmiechem i oczami opuszczonymi w dół.


... 

         W domu czekała na mnie niespodzianka. Czy po dzisiejszym dniu mogę stwierdzić, że była miła? Nie wiem. Na pewno byłam nieźle zaskoczona widząc Dana naskakującego na mnie już w samym progu.
          - GDZIE.DO.CHOLERY.JASNEJ.BYŁAŚ?! - Każde słowo wymawiał, jakby oddzielnie, lecz w tym samym dobitnie zadławionym złością głosem.
          Na przekór wszystkiemu nabrałam odwagi.
          - A ty? - spytałam, wymijając go w progu.
          Dzisiejsze spotkanie z Louisem było niczym ukojenie. Jak lek znieczulający, powstrzymujący mnie przed wybuchnięciem.
          Dan ruszył do sypialni i zatrzasnął za sobą drzwi najgłośniej, jak tylko potrafił. Z pewnością nie takiego przywitania się spodziewał.

Witam wszystkich!

Po pierwsze: Przepraszam Was za tak duże opóźnienie i za kolejne w przyszłości, ponieważ nie wiem kiedy odzyskam ten cholerny komputer z serwisu. Dzwonię i gnębię tych ludzi, a oni wciąż obiecują mi, że w ciągu tygodnia zostanie odesłany... I czy to jest profesjonalne zachowanie?
Po drugie: Przepraszam Was za brak komentarzy u Was i za tak wielkie zaległości. Obiecuję, że gdy tylko odzyskam laptopa to nadrobię wszystko od początku do końca. Cały czas proszę o informowanie, bo rozdziały naturalnie czytam.
Po trzecie: Przepraszam Was, że rozdział jest taki, jaki jest. Musiałam go pisać od początku i nie potrafiłam odtworzyć poprzedniego tekstu. Zupełnie nie jestem z niego zadowolona, jednak chciałam już coś wstawić.
Po czwarte: Przepraszam za wszystkie błędy i literówki. Nie uwierzycie - piszę pilotem z telewizora. O,o
Po piąte: Mam nadzieję, że mimo wszystko mnie nie opuścicie!

Mam nadzieję, że dacie mi znać, że czytacie nadal to opowiadanie choćby zostawiając w komentarzu pod rozdziałem ":)". Chciałabym wiedzieć ile osób nadal jest zainteresowanych historią Lilly.

Miłego dnia Wam życzę i jeszcze raz przepraszam!

9 komentarzy:

  1. Pierwsza! zaklepuję :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku pragnę cię powiadomić, że jak na rozdział pisany pilotem od telewizora (czy ty żartowałaś?) to całkiem nieźle ci to wyszło, bo zauważyłam bodajże tylko dwa błędy :)
      A co do reszty, to na początku napisze tylko tyle, że jak zobaczyłam powiadomienie o nowym rozdziale, to omal nie spadłam z krzesła :D Nareszcie coś, i to ile w tym Louisa! Tak w sumie, to bym się nie pogniewała, jakby dan zaginął w akcji. Szczerze to marzy mi się taka konfrontacja między Louisem a danem i wtedy by się okazało, który jest większy koksu :D Zwycięzca bierze księżniczkę (czyt. Lilly), przegrany z obitą twarzą bierze karton i spierdziela pod most żaby łowić :D Oczywiście przez przegranego rozumiem tutaj naszą (niestety odnalezioną już) zgubę. Naprawdę, opowiadań się naczytałam już mnóstwo, ale chyba żadna postać w całej blogosferze nie irytowała mnie tak, jak on! Teraz już na poważnie! Jak on śmie nie pokazywać się przez tak długi czas a potem zwalać całą winę na biedną Lilly? Czy ja ci nie mówiłam, że ona powinna być z Louisem? Kochana, nie ma co czekać, to już jest siódmy rozdział (bardzo krótki swoją drogą, ale wybaczam tylko ze względu na pisanie pilotem) a oni nadal nie zerwali! Na co ty czekasz? Aż ona z nim w ciążę zajdzie? A pomyśl tylko, mogli by mieć z Louisem takie piękne małe Louisiątka! Poważnie, jeśli ta dziewczyna chce rzeczywiście coś w życiu osiągnąć, czy to w muzyce, czy to w modelingu, to taki Dan będzie tylko jej kulą u nogi! A przecież kiedy go nie było, to tak przyjemnie się zrobiło! Już myślałam, że się z Lou pocałują, czy coś w tych ich krzaczkach zajdzie...A tu nici. Koszmar powrócił. Naprawdę przez dana mam cholernie zszargane nerwy...
      No właśnie! Widzisz? Komentarz nie dość, ze bez ładu i składu, to jeszcze pierwszy, a taki niereprezentacyjny! Ale ja tak już mam, że jak zacznę o tym dupku (czyt. O Danie) czytać, to od razu tracę cierpliwość. tak czy owak już napisałam co mi na sercu zalega, trochę się wyżyłam, uspokoiłam, więc będzie dobrze (bo Sekretna w nerwach to niezrównoważona Sekretna, wyżywa się potem na bohaterach w swoim opowiadaniu) xD A ty poganiaj tamtych z serwisu, niech ci laptopa zwartego i gotowego oddają, bo jak ty coś takiego napisałaś pilotem to wolę nie wiedzieć, co napiszesz na magicznej klawiaturze!
      Weny kochana! Weny i sprawnego komputera, żeby biednego pilota nie nadwyrężać :*

      Usuń
  2. Jest kilka błędów, fakt, ale jeśli pisałaś rozdział pilotem do telewizora, to jesteś moim mistrzem. Ja, gdy próbuję wpisać głupi tytuł w YT pilotem, to szlag jasny mnie trafia :D
    Co do rozdziału, to strasznie fajny :) Trochę szkoda, że akcja ze spotkaniem Lilly i Louisa trwała tak krótko i że w takim momencie zakończyłaś rozdział. Spodziewałam się, że Dan będzie wrzeszczał na Lilly albo, bron Boże, pobije ją.
    Nie ukrywajmy, że straszny z niego dupek.
    Naprawdę podoba mi się to, jak piszesz. "Lekkie pióro" :> <--- to pierwsze co przyszło mi na myśl.
    Naprawdę super piszesz i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :) Pozdrawiam xx
    love-ya-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. O mój Boże, dziewczyno! Dziekujemy za takie poświęcenie. O tym, żeby pisać pilotem od telewizora to jeszcze nie słyszałam :OO
    Rozdział przeczytałam, jak na warunki w jakich powstał, był świetny. Niestety, ale pomimo szczerych chęci, nie jestem w stanie zostawić dłuższego komentarza, bo nazbierało mi się sporo zaległości. Obiecuję, że pod następnym rozdziałem zostawię dłuższą opinię! Właśnie, opinię, a nie taki komentarz z dupy wzięty XD

    Your perfect imperfections

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jestem zainteresowana historią Lilly! Ja! Na pewno!
    Nawet nie wiesz jak gały wybałuszyłam jak zobaczyłam, że dodałaś rozdział! Musiałam oczy przetrzeć, bo nie mogłam uwierzyć;D Ale ucieszyłam się niezmiernie i powiem Ci szczerze, że ciul z tym czy komentujesz czy nie, ważne, że pozwoliłaś nam dowiedzieć się, co z tym przeklętym Danem;D
    I zanim zacznę odnosić się do rozdziału, to powiedz mi kurczę, jak się pisze pilotem do telewizora?:D Masz jakiś specjalny? Chyba na pewno, bo jak sobie wyobrażam pisanie tym standardowym to mi się śmiać chce;D Tego jeszcze nie było:D Rozszerzasz moje horyzonty;D

    Dobra, ale wróćmy do treści, bo jak zwykle wstęp dłuższy niż wszystko;D Zaczęłam się poważnie obawiać, gdy przeczytałąm, ze Dana nie ma tyle czasu. Miałam same najgorsze myśli i szczerze powiedziawszy nie sądziłam, że to skończy się dobrze. Od razu przed oczami stanęły mi sceny rodem z gangsterskiego filmu (zresztą Dan wygląda mi na takiego taniego, wiejskiego gangstera xD), że ktoś go pobił o jakieś długi czy o coś tam. W końcu przebywa w szemranym towarzystwie. A tu jakby nigdy nic wraca sobie po kilkudniowej nieobecności i co? Oczekiwał oklasków, fanfar, tęsknoty? No to się gość przeliczył!
    Ale mam wrażenie, że to da jakoś Lilly do myślenia. W końcu zrozumiała, że potrafi bez niego żyć. Nie jest od niego w żaden sposób uzależniona, nie ma dobrych wspomnień (a nawet jeśli ma to już dawno się zatarły przez to jak jest między nimi teraz), nie tęskniła, a to już poważny krok do podjęcia decyzji o odejściu. W końcu nie łączy ich żadne uczucie... Może w końcu odważy się na ten krok? W końcu nie zależy jej na nim. Po prostu nie chce być sama.

    No i mamy małe rozwinięcie wątku Louisa. haha! Skoro już wychodzą sobie na kawkę i herbatkę jak dobrzy znajomi to chyba wszystko prowadzi w dobrym kierunku. Nie czają się, nie wstydzą tylko na luzie się spotykają. Mam nadzieję, że już niedługo ich relacja zacznie posuwać się coraz bardziej do przodu. Ale nie za szybko rzecz jasna! ;)

    Czekam niecierpliwie na następny rozdział i mam nadzieję, że serwis jak najszybciej odda Ci komputer;) Oraz że przez ten czas nałapałaś mnóstwo pomysłów na wiele następnych rozdziałów;) Pozdrawiam Cię serdecznie!

    A skoro mimo wszystko chcesz być informowana o nowościach, to powiadamiam, że pojawiła się niedawno u mnie;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział taki średni, w sumie chyba najsłabszy z dotychczasowych. Aczkolwiek doskonale rozumiem, dlaczego tak wyszedł - najpierw usunął Ci się tekst, potem musiałaś pisać pilotem :D Ja bym sobie dała spokój i czekała na laptopa, więc podziwiam za upór.
    No i bardzo króciutki ten rozdział. Nigdy nie były bardzo długie, ale ten był naprawdę króciutki. Niemniej cieszę się, że go dodałaś, bo ostatnio było tu cicho, a ja się stęskniłam za Lilly i Louisem.
    Cieszę się, że tak się zaprzyjaźnili. Mam nadzieję, że Louis odwiedzie bohaterkę od głupiego pomysłu odchudzania się! Zawsze mnie irytowały laski, które uważały, że są grube, przy czym były bardzo chude, choć przez jakiś czas sama byłam jedną z nich. Dobrze, że rodzina odwiodła mnie od czegoś, co zakrawało na anoreksję.
    Dan to taki dupek... Niech Louis go pobije, czy coś, bo już go nie mogę znieść. Sam znika na nie wiadomo jak długo, a potem ma pretensję do Lilly, że jej przez chwilę nie było?! No głupek, po prostu głupek!
    Mam nadzieję, że szybko dostaniesz laptopa z powrotem, a ja już czekam na kolejny rozdział!
    Życzę weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rodzial :) Dan wreszcie się pojawił, mimo że jest takim dupkiem lubie go :D pilotem!? Szacuneczek ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. A więc tak po kolei.
    Jeśli o mnie chodzi to nie masz za co przepraszać. Ja rozumiem sytuację, w której jesteś. I nie rozumiem, dlaczego nie jesteś zadowolona z rozdziału. Mi się podobał ;) I tak się zastanawiam... serio da się pisać pilotem? O.o
    Ja oczywiście czytam historię Lilly i nie zamierzam przestawać ;)
    I tak się zastanawiałam... W co Dan się wpakował, że go tak długo nie było? Bo w coś się wpakował, prawda?
    A ten jego powrót... Byłam niemal pewna, że będzie kłótnia, a tu tylko takie coś i się zamknął. Coś się chyba musiało stać, że dał spokój..
    I tak dużo Louisa. Widać, że lubią spędzać wspólnie czas.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i mam tylko nadzieję, że bedzie to szybko!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! Boże, aż mi wstyd za takie opóźnienie, mam nadzieję, że mi wybaczysz:C
    Nawet nie gadaj takich głupot, że cie opuścimy! To nie jest twoja wina, że w tym serwisie pracuje banda debili. I nie przepraszaj bo dostaniesz tym pilotem w łeb (serio, jak mogłaś wpaść na taki genialny pomysł, mi to nawet przez myśl nie przeszło ;__;).
    Co do rozdziału:D No proszę, książę w końcu wrócił i jeszcze ma problemy jakieś. Ja bym mu to wybiła z głowy, serio nie wiem jak Lilly trzyma nerwy na wodzy w takiej sytuacji, podziwiam dziewczynę, że jeszcze w psychiatryku nie wylądowała przez tego oszołoma.
    A Louis, Louis to w ogóle inna bajka. Mam nadzieję, że dziewczyna w końcu dostrzeże, że ten chłopak się dla niej stara i ile może stracić zostając przy Danie.
    Poczekamy ile będzie trzeba, bylebyś wróciła do nas i nie zawieszała bloga! Pamiętaj, czekamy tu na ciebie;*
    Trzymaj się ciepło<3

    Wiem, że masz problem z laptopem, ale mówiłaś, żeby informować o nowościach, więc u mnie jest nowy ;) loveeorfriendship.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń